Żółwie łzy
Usiądź wygodnie. Tym razem będzie o miejscu odciętym od świata, w którym czas dawno się zatrzymał. Plaży o brązowych piaskach, na której rządzą żółwie.
Marena ( hiszp. El Ministerio del Ambiente y los Recursos Naturales ) Ministerstwo Środowiska i Surowców NaturalnychPiątek. Ósma trzydzieści. Plecaki, siatki z jedzeniem, butelki z wodą. Banalny początek. Podjeżdża szara Toyota, wysokie zawieszenie. W drzwiach pojawia otyły mężczyzna, trapery, kremowe szorty, na głowie wojskowe sombrero na nosie prostokątne okulary – Jefrey ogromny człowiek o jeszcze większym sercu. Todos listos ? Więc vamos.
Chacocente. Nie więcej niż 80 km od Jinotepe. Mijamy ostatnie miasteczko na trasie: Santa Teresa. Odbicie w lewo. Kamienie, ubita ziemia warkot silnika i my szczelnie ściśnięci na tylnej kanapie. To nie wiarygodne jak zmienia się krajobraz a z nim rzeczywistość tam gdzie kończy się asfalt. Czas się zatrzymał. Krajobrazy jak z XIX wieku. Cegła, dachówka, gdzieniegdzie deski owinięte czarną folią. Przed domami gliniane piece do wypieku chleba, nieco dalej wśród drzew postawione wychodki. Mijamy ludzi, którzy przemieszają się na koniach, kurczaki, świnie i krowy biegają przechadzają się radośnie. Kilkakrotnie przejeżdżamy przez wyschniętą rzekę i ubite kamienia w miejscach gdzie zbiera się woda. Ogromny Catapiler pracuje by nieco ulepszyć jakość przyszłych podróży. Jefrey nie czaruje, jeżeli zacznie padać deszcz będziemy odcięci, bez możliwości powrotu do czasu aż przeschnie droga.
Dojeżdżamy do ośrodka. Pięć nowych budynków wybudowanych na kamiennych palach. Stołówka – kuchnia, budynek żołnierzy, biuro Mareny, dwa mniejsza dla turystów i wolontariuszy. Wokół suchy las. Spieczona słońcem ziemia. Efekty suszy. Państwo sfinansowało ośrodek by dumnie opiekował się rezerwatem żółwi. Ktoś tylko zapomniał, że nie wystarczy zbudować potrzebna są jeszcze pieniądze na utrzymanie, których teraz brakuje. Nie ma więc bieżącej wody bo wyschła studnia a brakuje pieniędzy by ją pogłębić. Ośrodek utrzymuje się dzięki pomocy międzynarodowej fundacji Flora & Fauna. Z dofinansowania udało się także stworzyć miejsca pracy mieszkańcom okolicznych społeczności przy monitorowaniu plaży. Jest prąd ale tylko dzięki zainstalowanym panelom solarnym, ludzie mieszkający w pobliżu ciągle nie znają tego szczęścia.
Tymczasem zaczynamy od krótkiego szkolenia. Zostajemy podzieleni na dwie grupy. Naszym zadaniem będzie monitorowanie plaży. Strzeżone jest 1500 metrów, podzielone na 15 odcinków po 100 metrów każdy. Żółw, gatunek który pamięta dinozaury jest zagrożony wyginięciem. Do naturalnych drapieżników rekinów i sępów dołączył jeszcze jeden ten najgroźniejszy – człowiek. Nad Atlantykiem ludzie wykradają żółwie jajka, na Karaibach zjada się także żółwie mięso, a żeby mięso było świeże, przewraca się żółwia na skorupę i tak do góry nogami przetrzymuje całymi tygodniami. Można wykorzystać też skorupę, stworzyć biżuterię, bransolety, pierścionki i naszyjniki. Oburzenie ? A może ludzie, którzy nie mają żadnej alternatywy. Dwa gatunki człowiek i żółw zmuszone do brutalnej walki o przetrwanie.
Tutaj powinna nastąpić notatka jak z serii National Geogaphic. Jeszcze lepiej gdyby Krystyna Czubówna swym charakterystycznym głosem poinformowała jakie gatunki można spotkać na plaży od której dzielą mnie zaledwie metry. Powinny być wymiary, wiek, waga długość życia. Sam zaczynam się zastanawiać czym się żywią, gdzie podróżują i jak to możliwe, że z maleństwa wielkości mojego kciuka wyrasta olbrzym, którego nie potrafiłbym podnieść. Nie wiem. Później doczytam.
Naszym zadaniem będzie monitorowanie plaży, od zmierzchu do świtu, na dwie zmiany, po 6 godzin. Pierwsza grupa zaczyna o 18 kończy o 24. Druga rozpoczyna o północy i trwać będzie do świtu. O zachodzie słońca udajemy się na plaże. Dostaję w przydziale skrajny rejon numer 14 a jeżeli pojawią się żółwie to mamy zaglądać też na piętnastkę. Towarzyszy mi Norvin pokaże co i jak. Zapada zmrok. Migają światła latarek. Pierwszy kontakt z żółwiem. Jest ogromny dumnie posuwa się w stronę morza. Przypominam sobie jest tylko siedem takich plaż na świecie więc uczestniczę w cudzie. Staram się jak najmocniej zapamiętać ten moment, ulotną chwilę która może się więcej nie powtórzyć. Z upływem czasu wychodzi coraz więcej na naszym odcinku pojawia się coraz więcej żółwi. Liczymy. Znaczymy białą farbą te, które złożyły jajka. Niebo tej nocy jest bezchmurne. Mleczna droga jeszcze nigdy nie była tak jasna. Wybija północ. Zaglądam w protokół. Tej nocy na naszym 100 metrowym odcinku w ciągu 6 godzin pojawiło się ich dokładnie 96.
Dzień. Pływamy w oceanie. Wylegujemy się w hamakach. Błogą cisze zakłócają żołnierze, których budynek znajduje się tuż obok. Wracamy w nocy krzyczą i śpiewają. Budzimy się krzyczą i śpiewają. Wygląda na to, że mamy jeszcze jedną atrakcję najmniej zdyscyplinowaną jednostkę świata.
Drugiej nocy strzegłem plaży od północy do wschodu słońca. Padał deszcz. Tylko 20 nowych gniazd. Rozmawiam z Norvinem. Pytania z serii tych podstawowych. Rodzina, szkoła, praca, kobiety. Norvin na plaży pracuje od 2 miesięcy. Mieszka całkiem nie daleko. Dociera na miejsce w 2 godziny pieszo. W ciągu miesiąca zarobi 150 dolarów. Ma 23 lata. 8 rodzeństwa z dwóch różnych małżeństw rodziców. Edukacje skończył na poziomie podstawowym. Nie dlatego, że nie chciał iść dalej. Do gimnazjum musiałby dojeżdżać 2 godziny dziennie w jedną stronę autobusem. Wcale nie chodzi o to, że to daleko. Po prostu zabrakło środków. Niedawno zerwał z dziewczyną, z która spędził 2 lata. Wyjechała do Kostaryki podobno tam żyje się lepiej. Zgadzamy się, że brak kobiet to też brak problemów i że do niektórych lepiej nie wracać. Opowiadam też o Polsce, o zimie, cenach zarobkach. Próbuje też wytłumaczyć żołnierzom gdzie dokładanie jest Polska. Tylko jak wytłumaczyć komuś kto wygląda na to nigdy nie widział mapy świata. Zgadzamy się zatem, że skoro stąd do Stanów to jakieś 3 godziny samolotem a moja podróż trwała godzin 24 to jestem z bardzo daleka.
Ostatniej nocy, żółwie nie wychodziły wcale. Zmęczony już prawie przysypiałem skulony na piasku. Wtedy zawołał mnie Norvin. Na plaży pojawiła się ona Tortuga Torra. Największy żółw świata. Na plaży Chacocente nie pojawia się praktycznie wcale. Kolejny mały cud. Ma porośniętą skorupę, wygląda na to, że jest już bardzo stara. Rozrzuca piasek dokoła. Norvin zabiera jajka do worka dokładnie takiego jak na ziemniaki. Marena by zwiększyć szanse przetrwania żółwi cześć jajek zabiera do swojej siedziby napełnia piaskiem, opisuje dokładnie ilość, dzień złożenia i prawdopodobną datę wyklucia. Żółwie na świat przychodzą w workach, o zachodzie słońca zwraca im się wolność.
Towarzyszymy naszej Tortudze w drodze powrotnej do Oceanu. Mówi się, że żółwie płaczą. Być może płaczą bo wracają do miejsca, w którym się urodziły a może dlatego, że ta podróż może być ostatnią podróżą ich życia.
Nie płacz więcej Tortuga. Chłopcy z latarkami, żołnierze z karabinami pilnują Twoich jajek.